Pokazywanie postów oznaczonych etykietą medytacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą medytacje. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 listopada 2010

wyścig z trupem


znalazłem w sobie trupa, zwłoki siebie samego,rzeczywisty aspekt przemijalności i związanego z tym rozkładu i tego wszystkiego co każe mi za każdym razem odwracać od tego głowę boć tak prawdziwy jest...i ścigam się z tym, próbując trupa wyprzedzić lub go oszukać, nie dopuścić go, za wszelką cenę nie pozwolić mu być..i jaki jestem w tym elokwentny, przebiegły, wyrafinowany..jaki szybki i inteligentny, ssprytny..a on i tak jest, bardzo namacalny, worek mięsa nie mający nic wspólnego z tym co nauczyłem się nazywać atrakcyjnym lub po prostu możliwym do przyjęcia..wykracza poza wzory ha ha szczególnie te o ironio godne naśladowania,wykracza poza aspekt życia, boć śmiercią samą jest i tym wszystkim co ze śmiercią jest związane..odejściem, porzuceniem i odrazą, zepsuciem i zwiazaną z tym deformacją, dekompozycją, smrodem, sinizną i zgnilizną, nabrzmieniem, wklęśnięciem, wymiotem, ubytkiem, brakiem, odchodem i puszczeniem zwieraczy, niemocą..och taka właśnie jest śmierć piękny młodzieńcze, stań, zatrzymaj się i popatrz na swoje zwłoki..czy potrafisz je pokochać?..i zaproś na swój rozkład te wszyskie piękne kobiety niech poczują woń twojej śmierci..jak wspaniale! płaczę i się śmieje..dotykając śmierci życia właśnie dotknąłem

środa, 13 października 2010

dzienniki gwiazdowe

Uwalnianie bóstw, duchów i demonów w życiu codziennym człeka miłosierdziem kierowanego..takem bardzo do formy i jej akceptacji przywiązanym, iż nawet to co brzydkie i uciążliwe w ładnej formie na świat wydawać próbuję..chyba, że do głęboko ukrytego i zakorzenionego w zaszyfrowanym dla innych boć szyfr tylko ja znaje, lęku docieram co właśnie osobistym demonem jest i w miarę wzrastających umiejętności uwolnić go trzeba..bo czymże jestem bez tego jak nie li tylko dwulicowym pajacem.

piątek, 13 sierpnia 2010

dzienniki gwiazdowe


Gadulstwo jest formą mumifikacji ego, konceptualizacja jak balsam na zwłoki by to co nie żywe żywym się zdawało..jednakże tylko to mamy by zwłoki ze zwłokami dogadać się umiały w paplaninie słów, ocen i wartości tak obcych czasami że wydają się jakby z innego wymiaru przybywszy swą czarodziejską mocą hipnotyzując doświadczenie zatracają w morzu jakim się wydają.Nawyki rozdmuchuję wiatrem woli co z mocy skupienia powstaje acz daleko mi jeszcze do tego by każda myśl słowem a słowo czynem się stało..tak pomyślało i tak nagadało.

niedziela, 30 maja 2010

dzienniki gwiazdowe

Przyglądam się temu na co patrzę. Podłoga, pozioma płaszczyzna ułożona z þłytek w strukturalny wzór o naturalnym kolorze drewna z którego zostały zrobione.Stół a właściwie ława pamiętająca 80-te lata, zrobiona na wysoki połysk z możliwością rozłożenia i podniesienia jej by mogła usiąść wygodnie przy niej większa liczba osób. Krzesło już trzeszczące pochlapane łososiową farbą przy którymś z kolejnych remontów. Ściana w kolorze czekolady i okno plastikowe. Za nim drzewa o tej porze roku obdarzające swoim przepychem i ulica asfaltowa z szarymi chodnikami po bokach.Zaraz przy niej sklep spożywczy w którym co rano kupuję świeże pieczywo i ludzie.Drobni pijaczkowie stojący tam od momentu otwarcia sklepu aż do jego zamknięcia.Większość z ich twarzy jest już mi znajoma. Czy jest coś czego nie znam, czego nie jestem w stanie nazwać? Wszystkiemu nadałem nazwę i znaczenie i to jest mój świat i zarazem klatka.Bez różnicy czy jestem tu, czy gdzie indziej, to co widzę to nazwy i projekcje z nimi związane, uwarunkowane moimi nawykami i wzorcami kulturowymi wzajemnie się potwierdzającymi. Mogę ten świat poszerzyć i zbadać stół i to z jakiego drewna jest zrobiony i gdzie najczęściej drewno to występuje, jak wyglądają jego liście a jak kora i jakiego jest koloru. Mogę poznać bliżej któregoś z pijaczków, może nawet postawić mu piwo i poznać jego wersję na temat swojego życia lub życia kogoś innego.Wszystko co odnajdę to i tak to co już mam w sobie; nazwy, znaczenia i moje emocjonalne nastawienie do nich.Ale to wszystko co widzę wydarza się w bezgranicznej przestrzeni, bez względu na to czy to jest opadający liść czy wschód słońca. Wszystko to się wydarza w tej przestrzeni i ta przestrzeń jest możliwością jeżeli spojrzę na nią w ten specjalny sposób,odrzucając wszystkie pojęcia i znaczenia które mam na jej temat.Patrzę się na nią jak na coś od czego ma zależeć moje życie, patrze prosto w nią i zaczynam powoli widzieć. Najpierw pojawiają się jak sny sytuacje, które zostawiły we mnie ślady; myśl, obraz, emocja. Odciągając mnie od przestrzeni zmuszają mnie do urodzenia się i śmierci z każdą z nich ponownie i na nowo. Kiedy pozwalam im być raz za razem powracając do kontemplacji powoli ich siła słabnie a przestrzeń ukazuje mi swoją nieograniczoną jakość stając się tak bliska, że aż nieoddzielna. Nie patrzę już na nią, ja nią jestem. Pojawia się w tym ruch i światła czasami żółte, czasami niebieskie bardziej lub mniej określone, pulsujące bądź bardziej statyczne ale zawsze żywe i nie są tym samym co sny bo wydarzają się w tej najgłębszej obecności...Wydawało by się,że można tak zostać; jednak nie. Istnieje w tym zmieszanie z subtelnym aspektem obserwatora, który czerpie swoistą przyjemność z tego stanu. To powoduje przyczynowo-skutkowy łańcuch, którego następstwem jest nietrwałość. Wiążąc się z jedną z powstających myśli z nieba spadam na ziemie. Pojawia się nawykowa percepcja rzeczywistości z powrotem osadzając mnie w mojej grubej karmicznej wizji, którą tak dobrze znam. Tutaj to co mogę zrobić to być jak najlepszym człowiekiem.Zamieść podłogę, poziomą płaszczyznę ułożoną z þłytek w strukturalny wzór o naturalnym kolorze drewna z którego zostały zrobione.Wytrzeć stół a właściwie ławę pamiętającą 80-te lata, zrobioną na wysoki połysk z możliwością rozłożenia i podniesienia jej by mogła usiąść wygodnie przy niej większa liczba osób.Usiąść na trzeszczącym krześle pochlapanym łososiową farbą przy którymś z kolejnych remontów i zjeść śniadanie.Ale przede wszystkim wyjść z tych ścian w kolorze czekolady na szare chodniki do ludzi, których znam i którzy na mnie czekają.Zatopić się w sytuacjach i emocjach które ze sobą niosą nie tracąc jednak samoobserwacji oraz pozytywnej intencji. Stosując mniej lub bardziej zręczne środki gromadzę zasługę by przyszedł ten moment, kiedy znów będę mógł spojrzeć w przestrzeń w ten specjalny sposób.

niedziela, 23 maja 2010

dzienniki gwiazdowe

W praktyce często pracuję z trudnymi sytuacjami swojego życia, w życiu czerpie z praktyki ile mogę ale nadal nie mogę powiedzieć, że nie ma różnicy pomiędzy nimi.

Tak więc są myśli zmierzające w kierunku obrazów, określonych sytuacji tych które były i tych które być może nastąpią. Są to myśli związane z przeszłością i z przyszłością i mówiąc ogólnie zajmują sporą część naszej teraźniejszości. Wracając do sytuacji które były, ekscytujemy się nimi jeżeli przebiegały zgodnie z poczuciem naszej tożsamości tzn. nie powodując dezorganizacji obrazu siebie który w sobie niesiemy, a jeszcze lepiej jeśli wydarzyły się w taki sposób który tą tożsamość bałwochwalczo potwierdza. Jednak kiedy obraz sytuacji nie przebiegł zgodnie z dwoma powyższymi opcjami, dodajemy do sytuacji słowa lub działania które powodują to że sytuacja staje się możliwa dla nas do zaakceptowania. Te sytuacje nie są bezosobowe, w tych sytuacjach są personifikacje określonych rzeczywistych osób lub też silne poczucie obecności pewnego grona, audytorium do którego skierowane są nasze myśli. Podobnie ma się rzecz z obrazami sytuacji przyszłych. Tak samo mamy do czynienia z określonymi personifikacjami do których adresowane są nasze myśli bądź działania wydarzające się w naszym umyśle.Emocje które wtedy się pojawiają są naszą reakcją na obraz a myśli tej reakcji dopełnieniem, przy czym w obrazach nie naruszających struktury naszej tożsamości często wystarcza sama emocja, nie ma potrzeby dopełniania lub modyfikowania jej myślą. Oczywistym wydaje się stwierdzenie, że wszystkie emocje powstałe w stosunku do obrazów pojawiających się w umyśle są z natury egocentryczne, wynikające z naszych grubych namiętności. A kryje się pod nimi nasz strach przed rozpadem kurczowo próbujący utrzymać naszą wypracowaną tożsamość i zaprzęgający w tym celu swoich wojowników,w stosunku do tego co nie narusza tej tożsamości wysyła swoją oblubienice

poniedziałek, 17 maja 2010

dzienniki gwiazdowe

Życie boli,jest cierpienie i nie jest to nic nowego i odkrywczego.Jednakże gdy spotykasz się z innymi ludźmi to usłyszysz,że jest inaczej;robię to i tamo,wszystko jest w porządku,jest bardzo dobrze,a potem poznajesz bliżej osobę,kotary powoli się podnoszą i okazuje się że ta osoba ma masę problemów z którymi sobie nie radzi,a w jej życiu jest tak naprawdę dużo cierpienia.Oczywiście są i tacy którzy będą nie dopuszczać do siebie tej świadomości do samego końca,dopóki nie znajdą się w sytuacji naprawdę złej,dopóki nie znajdą się pod ścianą.Nie mówię tu o tym aby epatować wszystkich na około swoimi problemami,ale o pewnym poczuciu odpowiedzialności wobec prawdy, inaczej nie poznajemy siebie na wzajem tylko poznajemy czyjeś wyobrażenia na swój temat.To też oczywiście jest bardzo interesujące ale w momencie gdy odniesiemy się do tego możemy się mocno rozczarować,niewiele czasem z tego zostaje;a mówił/a takie mądre rzeczy!
W życiu często najbardziej bolesne są relacje najbliższe z najbliższymi nam osobami,brak w nich zwykłej ludzkiej miłości i szacunku dla drugiego człowieka, prostych ludzkich odruchów.Być może ta kreacja o której mówiłem wcześniej jest obroną przed bardziej głęboką konfrontacją,która tak naprawdę okazała by się zbyt bolesna,ponieważ tak bywało w domu,takie są nasze doświadczenia więc i tym razem będzie tak samo. Trzeba zatem od tego uciekać tworząc piękne wyobrażenia podparte tysiącami słów.
To o czym opowiadam jest rozpoznaniem czysto zewnętrznym,patrząc w głąb siebie wydaje mi się,że najbardziej bolesne doświadczenia to te związane ze wstydem,strachem i związaną z tym niepewnością.Wstyd jest przeważnie zmieszany z inną emocją często z pożądaniem lub zazdrością,oczywiście totalnie je blokując doprowadza do sytuacji,ze stajemy się nośnikami niebezpiecznych ich ilości,które gotowe są eksplodować w każdej chwili w patologicznej formie.A na zewnątrz znów jesteśmy zmuszeni tworzyć bajki na swój temat by nie zostać rozszyfrowanym a naszą niepewność zalepimy wytartymi farmazonami..Gdzie jesteśmy i kim tak naprawdę jesteśmy?

niedziela, 2 maja 2010

dzienniki gwiazdowe

To lęk i strach warunkuje najbardziej nasze działania.Strach przed zmianą,przed utratą tego do czego jesteśmy przywiązani, strach przed możliwością nie zdobycia tego czego chcemy.Jest to strach na poziomie zewnętrznym i związany jest z zewnętrznymi obiektami i zjawiskami.Strach na poziomie wewnętrznym dotyczy naszej kreacji,utrzymania naszego wizerunku, wyjścia z twarzą z trudnych sytuacji,lęku przed negatywna oceną.Często bywa tak,że te dwa rodzaje,dwa aspekty lęków są ze sobą związane.To przecież utrata twarzy,brak wiary w nas będzie warunkowało otrzymanie, odebranie lub nie otrzymanie rzeczy na których nam zależy.Strach na poziomie tajemnym to strach przed nie istnieniem lub strach przed teozoficznymi konsekwencjami naczych czynów w całości naszego życia i w obliczu śmierci.Te trzy rodzaje lęku,te trzy aspekty powodują nasze zależności i rozwijają przywiązanie.Aspekt zewnętrzny związany z posiadaniem rzeczy, otaczaniem sie przedmiotami, ich utrzymaniem i zatrzymaniem daje nam silniejsze poczucie bycia, wizerunek osoby dobrze radzącej sobie z otaczającymi ją zjawiskami a także pewien komfort kontroli wynikający z implikacji ja jestem-ja mam.To jak daleko możemy sie posunąc w zdobywaniu tegoż jest jeszcze zupełnie innym pytaniem, istotnym jest fakt do czego możemy sie posunąc by te rzeczy zdobyc.W takim samym stopniu występuje to w aspekcie wewnętrznym,to do czego możemy sie posunąc by utrzymac wizerunek nas zadowalający w oczach naszych i w oczach innych.Obydwie rzeczy warunkuje oczywiście aspekt tajemny, duchowy, etyczny, moralny.Aspekt kulturowy bardziej związany jest z wewnętrznym rodzajem lęku.Działania wychodzące z tych trzech aspektów leków doprowadzają do sytuacji w której jesteśmy zmuszeni utrzymac równowagę.Równowagę pomiędzy zależnościami jakie za sobą niosą które często odczuwane są jako uciążliwości a przyjemnymi doznaniami płynącymi ze zdobycia, utrzymania, zrealizowania , ogólnie mówiąc nagrody.Tak więc kara i nagroda leżą u podstaw naszych działań i warunkują nasze postawy.Ten dualistyczny podział na złe i dobre, własciwe i niewłaściwe, na karę i nagrodę jest oczywiście umowny i o tej umowności można powiedziec, że jest obiektywna i subiektywna.Obiektywna to ta która związana jest ogólnie mówiąc z kulturą w której jednostka żyje a subiektywna to wartości które jednostka uważa za swoje, w obecnych czasach dużego dostepu do informacji jest to bardziej wyborem niz koniecznością.Ten aspekt kulturowy w największym stopniu zwiazany jest lękiem wewnętrznym dotyczacym naszego wizerunku i jego oceną.Są jednak osoby które potrzebują wyrażac to także w aspekcie tajemnym, religijno-światopoglądowym przyjmując wartości obecne w danym momencie w kulturze w której żyją.Z jednej strony może to świadczyc o dużym poziomie lęku lub o mało refleksyjej naturze, z drugiej jednak otrzymuja w zamian silne poczucie zakorzenienia, wsparcia ze strony tradycji, przodków i historii.Na miejscu było by zadanie pytania;czy w pewnym sensie ludzie związani z tradycjami nie związanymi z kulturą w której żyją,czegoś nie tracą?Nie twierdze, że nie można odnależc połączenia z innymi tradycjami, kulturowo odmiennymi ale wydaje mi sie, że ludzie żyjący w okreslonym kulturowo społeczeństwie a przyjmujacy odmienne od niej tradycje doprowadzają do religijnego i kulturowego synkretyzmu.Nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że wydaje sie iż większośc z tych ludzi ma głęboko zakorzeniony pogląd antyglobalistyczny.Co więcej poglądy które przyjmują w dużym stopniu kładą nacisk właśnie na połączenie z tradycją i kulturą przodków.Z drugiej strony kultura zachodnia zbudowana na hellenistycznej myśli filozoficznej i chrzescijańskiej duchowości, właśnie filozoficznie nie daje żadnej jasnej odpowiedzi na nurtujace nas pytania w prowadzajac element egzystencjalnej niepewnosci przed poczuciem którego ucieczką wydaje się pogoń za utrzymaniem wzorców posiadania, wyglądania i reagowania kreowanego przez ogólnoobecne media.Natomiast duchowośc chrzescijańska wydaje się proponowac zbyt mały i zbyt wąski zakres środków i metod rozwoju duchowego.Lukę tą stara się wypełnic psychologia, ucząc życ lecz wypierając aspekt tajemnego poziomu lęku, lęku przed śmiercią i tego co będzie po niej; nie poruszając tego tematu, lub szukając rozwiązań które w zręczny sposób temat ten ominą co z koleji doprowadza do powstawania wszelkich newage-owskich,teofizycznych systemów kultórowo bardzo pomieszanych.Jednak nie jest to z mojej strony krytyka, tak właśnie jest i najbardziej na miejscu wydaje mi się zacytowanie tutaj Szekspirowskiego "Ta fałszywa rzeczywistośc jest taka jaka na pozór się wydaje".Pozdrawiam

wtorek, 30 marca 2010

dzienniki gwiazdowe

To coś takiego rzeczywistego i zarazem nie namacalnego,czym jesteś umiłowana,że najistotniejszym moim priorytetem się stałaś.Dziecię się urodziło i dorasta powoli w tym zachwycie skąpane.Każdy krok następny -ornament doświadczając ,przemijając wyłania się olbrzym bez miary.Jesteś tu czy jesteś tam,zwieśc mnie mogą tylko personifikacje twoje.Wszystko jest w równym stopniu rzeczywiste ty, ja, ciało, drzewa, myśli i marzenia;nie ma różnicy pomiędzy nimi,podobnie smakują.Współistniejący zbiór wspólny obrazów, dzwięków, myśli, emocji,doświadczeń związanych z zapachem i dotykiem..i ruch jeszcze, wieczny ruch.Czy jest coś jeszcze...
Ty jesteś i ty i jeszcze ty ale na ile naprawdę?Tak samo prawdziwie jak sny które śnicie,jak sny które snie sam,jak sen którym jestem...

poniedziałek, 15 marca 2010

dzienniki gwiazdowe

Rozpoznajesz ją jak przyjaciela,jak przyjaźń którą zbudowałeś.Wąski przesmyk w górach prowadzący cię do twojego domu, głęboko w sercu radując się z tego powodu możesz byc swiadkiem tego jak przestrzeń umysłu,obiektu i ta pomiędzy nimi stają się jednym.Spokojnie, spokojnie dokładnie wiem gdzie się znajduję-znajduję się tutaj.Ale natura tego co się znajduje i tegoż tutaj jest taka sama i nie dająca pochwycic się koncepcji-można tylko byc.

sobota, 13 marca 2010

dzienniki gwiazdowe

Po pierwszej fascynacji,zauroczeniu obiecującym niczym nie splamione szczęście, jak miłośc starszego mężczyzny do młodej kobiety.Przychodzi trup doświadczenia i natłok pasywnych warunkujących myśli,obrazów i emoci.Ciągnących się jak rzeka, której źródło bije bez końca a zewnętrzne okoliczności niczym ulewny deszcz doprowadzają do jej wezbrania.W tym wszystkim jeszcze ja no bo przecie jakoś trzeba byc,poruszający się w snach tak często niechcianych i tak przecie znanych.Czasami zawyję jak wilk do księżyca,czasami nawet się jakoś zachowam jak świnia albo owad w fazie larwy.Cieszcie się aniołowie bo dziecię wam się rodzi!

piątek, 12 marca 2010

dzienniki gwiazdowe

Rozpoznając strumień umysłu jako bezustanny potok powstających z nikąd myślokształtów i naszych wewnętrznych reakcji emocjonalnych na ich akcje i powiązanych z nimi poruszeniami ciała fizycznego-widzę całą iluzyjnośc naszego istnienia i doświadczeń w których charakter wiąże mnie na tyle silnie iż zapominam o ich nieprawdziwości.Do trudnych przeszkód pojawiających się w samoobserwacji napewno zaliczyc trzeba chęc pokazania własnej postawy we właściwym świetle w związku z możliwą wizytą gości.Oczywiście goście należą do przejawień zwykłego umysłu, bez względu na to na ile ich możliwa wizyta jest prawdziwa to faktem jest, że jeszcze ich nie ma a już są.Dodam do tego jeszcze swędzenie,pieczenie i wszelkiego innego lub podobnego charakteru uciążliwości i związane z nimi moje reakcje które tutaj mogę tylko obserwowac przeżywając w początkowej fazie piekło związane na przykład z płynącą po policzku łzą lub stróżką śliny płynącą po brodzie.Chcąc to wszystko jeszcze zarejestowac uwikłac się można w totalitarny konceptualizm-tyle na razie na temat przeszkód.Jasnym jest zatem że w pierwszych siedzeniach zdecydowanie bardziej pojawi się nadpobudliwośc niżli sennośc-chociaż i jedno i drugie jest otępieniem i o tym należy pamiętac.W samym akcie to co wydawało by się przyjemne i to co wydawało by się nieprzyjemne traci niejako swoją realną podstawę, no chyba że sami pozwolimy na to by na tą realnośc się złapac.Usiąsc i robic nic, jakie to proste, co zatem stoi na przeszkodzie-otóż właśnie tu się mamy razem z ukłonami do przyjaciela mnicha,bo jak jestem ja to zawsze będzie też ktoś inny.(Dzienniki niebiańskie w blokowisku na ziemi pisane,a jakież to poruszenie,jaki ruch płynących w rurach wód, ileż słów,słów,słów z nadajników ludzkich gęb i tych zasilanych prądem też-czemu to służyc ma,jaki jest ostateczny tego cel-pytaniem znaczącym jest).